Trafny…

Trafny komentarz

„Daniel Cormier to człowiek z miasta! Ma silną psychikę (zajebiście silną!), chyba nikt nie ma w MMA takiej mentalności jak Cormier – tragiczna śmierć ojca i córeczki rozjebałyby na kawałki niejednego twardziela – gdyby moim dzieciom się coś takiego przydarzyło, to pewnie bym zapierdolił samobója, tylko zupełnie innego niż Thiago Cionek. Zaraz ktoś może powiedzieć „co kurwa? jaka silna psycha, przecież płakał jak dziecko po porażce”. No i właśnie to też dowód na to, że DC jest przekurewsko twardy mentalnie. Nieważne jak zareagował w chwili silnych emocji, ważne jak przetworzył to w głowie i wzrósł na tym. Wstał, otrzepał się i pobiegł (potruchtał, bo gruby) dalej. Nie wygląda na to, że przejął się tym, że wszyscy mieli z niego bekę, że ryczał. Sam się potem z tego śmiał. Zresztą sam fakt, że ryczał i smarkał publicznie, w dodatku w trakcie wywiadu z Roganem, świadczą o tym, że Cormier ma jajca jak kokosy Ronda musiała zakrywać ręcznikiem ryj jeszcze przez wiele miesięcy po wpierdolu od Holm, a Grubcio popłakał w klatce i potem był sobą.

Ludzie powiedzą, że przegrane z Jonesem zawsze będą rysą na karierze Cormiera. I, że nigdy przez to Cormier nie wyjdzie z cienia Coco Bonesa. W oczach wielu ludzie pewnie tak, ale w moich nie. Jones został obdarzony genialnym talentem i warunkami fizycznymi, pod względem sportowym jest bez wątpienia najlepszym zawodnikiem tego zjebanego sportu, jaki stąpał po tej chujowej planecie. Ale mentalnie Jones jest gównem. Słabym, niestabilnym, pozbawionym prawdziwej pewności i wiary w siebie. Jones, nie mając tak tragicznych przeżyć jak Cormier, pękał pod ciężarem presji swojej popularności. Musiał sięgać po alkohol, dragi, ogromne ilości sterydów, rozkurwianie się drogimi furami i jebanie dziwek, żeby znaleźć jakąś namiastkę integralności. Żeby znaleźć na zewnątrz potwierdzenie, że jest tak samo zajebistym gościem jak zawodnikiem mma. No ale nie pykało, bo nie mogło pyknąć, skoro nie mógł znaleźć tego potwierdzenia wewnątrz siebie.. Po prostu był gówniarzem, który nagle z dupy wyrósł na gigantyczną gwiazdę i mu odjebało. Nie on pierwszy, nie ostatni.

Ale Danielowi nie odjebało jakoś, choć presję miał na sobie równie wielką, do tego bagaż tragicznych doświadczeń i swojego największego motywatora i wroga w jednym – gigantyczną ambicję. Ale Daniel w trudnych chwilach szukał oparcia w rodzinie, w małych rzeczach, w trenowaniu gówniaków zapasów, w granie w baseball z synem. Trywialne, przyziemne sprawy. Nudne w chuj, nie? Ale ja to cenię znacznie bardziej, niż jakiekolwiek inby kręcone przez innych zawodników, rzucanie wózkami w autobusy, wciąganie krech czy jaranie bongosów. Cenię wartości, które wyznaje DC, bo w tym spierdolonym, lewackim współczesnym świecie, różne kurwy próbują nam wpierać, że taka postawa to przeżytek, że zaścianek, że trzeba różnorodności, odpałów, kolorów i powierzchowności. Dlatego szacun dla DC ode mnie na zawsze.

PS. Conora to w ogóle nie ma co stawiać przy DC, chyba, że jako antywzór. Sportowo nie dorasta do odcisków na tłustych stópkach Cormiera. Mentalnie to trochę bardziej inteligentna i wyrachowana wersja Jona Jonesa.”
#ufc #mma #sportywalki #sport

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.