Mały też może! Niekiedy…

Mały też może!

Niekiedy zdarza się, że ktoś interesuje się piłką nożną, lecz nie ma ulubionej drużyny. Takiej, dla której układałby swój weekendowy plan, byleby zdołać obejrzeć jej mecz. Zwyczajnie lubi śledzić dany sport lub dane rozgrywki, a kibicowskie sympatie są mu obce. Zdarza się również, że o danym klubie mówi się, iż jest idealny dla neutralnych widzów. W Anglii często wymienia się choćby Newcastle, lecz osobiście mam innego kandydata.

Zdrowa polityka transferowa, rozsądny i cierpliwy zarząd, długofalowa wizja, zdolny i odważny menedżer, a także zespół, z którym stosunkowo łatwo się utożsamić dzięki stylowi gry. Do tego łatka kopciuszka, który potrafi wykręcać wyniki ponad stan oraz kameralny, najmniejszy w lidze stadion, na którym panuje świetna atmosfera.

Przyznacie, że opis ten zdaje się nie pasować do klubu radzącego sobie w brutalnych realiach futbolu na najwyższym poziomie. A jednak wszystko to znajduje się w małej mieścinie na południu Anglii – w Bournemouth.

Ktoś niezainteresowany piłką kopaną skojarzyłby tę nazwę z ośrodkiem wypoczynkowym, siedliskiem kurortów, które często odwiedzają turyści. Co ciekawe, chętnie osiedlają się tam Polacy, którzy stanowią jedną z liczniejszych grup imigranckich. Wracając jednak do tematu, Bournemouth to siedziba klubu, który nie ma na swoim koncie wielkich sukcesów, nie może pochwalić się ogólnoświatową marką. Jest wyborem niszowym, lecz, moim zdaniem, słusznym.

W swojej 119-letniej historii, w najwyższej klasie rozgrywkowej spędzili jedynie 3 z nich. To okres od roku 2015 do teraz, więc bez cienia wątpliwości można uznać, że przeżywają rozkwit i najlepszy czas. Do ich największych osiągnięć należy mistrzostwo ligi drugiej oraz pierwszej. Ważniejsze zdaje się być jednak konsekwentne utrzymywanie się w Premier League, czego jeszcze do niedawna nikt się nie spodziewał.

W zespole nie ma i nie było gwiazd światowego formatu. W klubowej kasie nie ma biedy, ale kokosów, jak na angielskie realia, także nie. Jest za to osoba, która umiejętnie zarządza potencjałem ludzkim i dokładnie wie, czego chce. Nie bez powodu jest szkoleniowcem, który piastuje swoje stanowisko najdłużej w całej stawce. Eddie Howe to po prostu właściwy człowiek na właściwym miejscu. Zna Wisienki od podszewki, sam reprezentował te barwy jako zawodnik, nie boi się ryzyka i potrafi wycisnąć ze swoich podopiecznych maksimum potencjału, a nawet ich rozwinąć.

Niejednokrotnie wyprowadzał drużynę z kryzysu, stawiał na nogi wątłego źrebaka. Między innymi dzięki temu zdaje się mieć bezgraniczne zaufanie zarządu, co skutkuje spokojnym realizowaniem założeń. Naprawdę niewielu może sobie na to pozwolić.

Howe jest przede wszystkim perfekcjonistą. Analizuje wszystko krok po kroku, tłumaczy i edukuje, by następnie wymagać. Preferuje ofensywny styl gry, lecz nie zapomina przy tym o porządku taktycznym, co zdecydowanie może się podobać. Tym bardziej biorąc pod uwagę kadrę, którą dysponuje.

Wirtuozów szukać w niej ze świecą, a najlepszym jej określeniem jest po prostu solidność. W defensywie nie brakuje doświadczenia, ani świeżości. Jest to w zasadzie jedyna formacja, w której regularnie występują gracze po trzydziestce, gdyż zarówno w pomocy, jak i w ataku króluje młodość. To także niezwykle mnie urzeka i imponuje. Bournemouth nie chodzi na skróty podczas okresów transferowych i nie szuka odgrzewanych kotletów. Wręcz przeciwnie, chętnie sięgają po mało znane jednostki, często z niższych lig.

Tym sposobem w zespole znajdują się choćby Lewis Cook czy David Brooks. Prawdziwą furorę robi zaś obecnie Ryan Fraser, który w 2013 roku przychodził z Aberdeen, a teraz jest jednym z najbardziej wpływowych zawodników nie tylko w klubie, ale i w całej Premier League. To w kontekście zdrowej polityki transferowej, która opiera się na trafionych inwestycjach, które bez problemu się zwracają.

Utarte schematy, zachowawczość, punktowanie za wszelką cenę – to nie dla ekipy z Dean Court. Podąża ona własną ścieżką, nie kłania się innym w pas, nie boi się wyzwań. Wszystko to sprawia, że jawią się jako idealny kandydat do skradnięcia serc fanów futbolu, a nawet co poniektórych romantyków. Moje powoli, acz skutecznie przejmują i szczerze wierzę, iż ten sezon będzie najlepszym w historii klubu.

Są w końcu na najlepszej ku temu drodze: 16 punktów po 8 kolejkach i 6. pozycja w tabeli, to zdecydowanie nie przypadek. Bournemouth w europejskich pucharach? Lubiłbym to!

Serdecznie zapraszam na mój fanpage, na którym codziennie publikuję moje opinie, spostrzeżenia oraz przemyślenia związane z piłkarskim światem.

Jeśli spodobała Ci się wrzutka, zaobserwuj #zycienaokraglo
Dzięki!

#sport #mecz #pilkanozna #premierleague #bournemouth #zycienaokraglo

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.