Re: fitness po 50-tce – zniechęcenie

Hej, w mojej silowni pelno jest kobiet po 50-tce, 60-tce, sa tez i starsze. Ja mam 44 lata, zero nadwagi, piekne miesnie (w tym sprezyste posladki, ktorych zazdroszcza mi 20-latki) i nie wyobrazam sobie zycia bez podnoszenia ciezarow. Kardio? Fuj, strata czasu. Polecam cwiczenia wielostawowe, przysiady, martwy ciag, spacer farmera, wyciskanie, itp. a wszystko oczywiscie koniecznie z ciezarem, bez sztangi i hantli mozna tylko pomarzyc o smuklej figurze, no chyba ze kobieta tylko sie (wiecznie) odchudza, a wiec jest obrzydliwie obwisla i wysuszona, zamiast jedrna i kwitnaca. Instruktor na poczatku przyda sie jak najbardziej, ale jesli wysyla swoja podopieczna na „kardio” to najlepiej go wysmiac i znalezc prawdziwego trenera, albo poprosic stalych bywalcow silowni o korekte wykonywanych cwiczen. Kardio w niczym nie pomorze, osobiscie nie znam pieknych kobiet ktore katuja sie kardio, nooo chyba ze sa jeszcze mlode 🙂 Coz, jak to sie mowi „ME vs ME”, czyli prawdziwa walka toczy sie w nas samych, a najtrudniej jest wygrac z samym soba. Trzymam kciuki.

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.