Po X latach w zawodzie…

Po X latach w zawodzie „dietetyk” mam przemyślenia, ze ten zawód umrze z powodu braku swojej skuteczności i kilku innych powodów, które tu przedstawię. Bawię się w to niemalże 7 lat i mam trochę przemyśleń. Jak ktoś mnie nie zna to właściwie można mnie nazwać bardziej „trenerem”; mimo, ze bazową formą działalności było układanie jadłospisów. I właściwie chyba to głównie wyrobiło mi renomę i pozwoliło mieć wysokie ceny oraz przetrwać. Dzieje się tak, o ogarniam kogoś kompleksowo i tu modne słowo – holistycznie, zmienia się życie takiej osoby. Nie tylko dieta, ale sport, jego higiena, zadbanie o aspekty zdrowotne, doradzam też do jakich lekarzy się udać lub pomagam z konsultacjami farmakologii.

Główne problemy dietetyka to

– Brak stałej współpracy. Zazwyczaj klient przychodzi po jednorazową rozpiskę. Płaci kilka stów. Dostaje na twarz rozpiskę, listę zakupów. Jedynym batem jest karteczka widząca na lodówce z jadłospisem. Szybko się ona nudzi i przestaje działać. Dodatkowo rozpiska jakkolwiek nie edukuje, osoba wraca do starych nawyków. Brak stałej współpracy wymusza też posiadanie ogromnych zasięgów. Nowy na rynku się nie utrzyma z takich jednorazowych klientów
– Z drugiej strony kazanie komuś przychodzić o tydzień/miesiąc po nową rozpiskę argumentując, ze rzekomo coś trzeba zmienić jest za przeproszeniem dymaniem klienta w dupę; bo nie ma to uzasadnienia. Ja bym tak nie potrafił; a robi tak większość branży
– Sami klienci, którzy oczekują od dietetyka bycia kucharzem. Proszę o tydzień hiszpański, proszę o tydzień meksykański, ale nie lubię 16 rzeczy. Robi człowiek takie coś kilka godzin. Następnie klient stwierdza, ze albo to nie jego smaki albo jednak, ze zapomiał w wywiadzie o 11 produktach, które mu nie smakują i nagle mu się przypomniało.
– Niby ratunkiem by były konsultacje, ale tu znowu problem etyczny. Bo właściwie większość założeń by dało się wytłumaczyć w 1-3 wizyty i klienta nie ma. Więcej to znowu dymanie na hajs

Po wielu latach ze stałych menu zaryzykowałem przerzuciłem wszystkich na IIFYM z wytłumaczeniem i kontrolą jadłospisów oraz edukacją klienta a bazą współpracy jest comiesięczny abonament, w którym i tak kluczową rolą jest siłownia i zajawka do sportu, programowanie treningowe, analiza video, spotkanie z klientem na maksy, nakręcanie ludzi na start w zawodach. Ewentualnie konsultacje ciężkich przypadków ludzi na bombie. Bo wiecie, nie ma zawodów w wpierdalaniu, nie ma zawodów czy rywalizacji w chudnięciu a rywalizacja/wyniki dużo zmieniają w psychice osiagania celu, który ma „wymiar” czy jakaś „obiektywność”, którą jest liczba lub miejsce. 100 kg na klate bardziej jest wyobrażalne, anizeli, wyglądać „trochę lepiej” ‚mieć żyłkę więcej”. I zresztą jak ktoś juz lata trenuje, to może wpierdalać jak koń i będzie wyglądał dobrze zamiast wiecznie się głodzic.

Dzięki temu wielu osobom udaje się osiągać cel, a ja mam stałego klienta, który często ma ze mna relacje koleżeńską; widać ciągły progres i rozwój. Skuteczność jest porażająco większa anizeli rzucanie jadłospisami

W ten sposób jako jakiś noname z wykopu olewając wykręcam najczęściej ponad dwadzieścia tysięcy miesięcznie nie spalając się w fajnej robocie #dietetyk20k czy tam właściwie #trener20k bez afiszowania się w social mediach

Ogólnie pisze to, aby wiele osób którzy chca być dietetykami zastanowiło się jak to ugryźć. Bo jeśli nie zbudujecie wielkich zaisęgów i nie zaczniecie robić szkoleń to po Was.

A taki mój wysryw, o którym niedawno myslałem

#dietetyka #dieta #odchudzanie #chudnijzwykopem #silownia #sport #mikrokoksy #mirkokoksy #silownia

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.