Troy Deeney w drodze na…

Troy Deeney w drodze na kolejny szczyt

Największymi osiągnięciami w 121-letniej historii Watfordu są wicemistrzostwo kraju oraz srebrny medal Pucharu Anglii, zdobyte za kadencji Grahama Taylora w ósmej dekadzie ubiegłego wieku. Od tego czasu Szerszenie bez znaczących sukcesów krążą między pierwszym a drugim poziomem rozgrywkowym, usiłując nawiązać do swojego okresu świetności. Dzisiaj stają przed kolejną szansą na spełnienie marzeń, albowiem na Wembley wystąpią w finale najstarszych zawodów piłkarskich na świecie, dokąd zaprowadził je ich lider – Troy Deeney.

Przed startem sezonu 2018/19 nic nie wskazywało na to, że drużyna z Vicarage Road ponownie zostanie medalistą krajowego pucharu. Ba, z uwagi na jej niestabilność i brak konsekwencji w działaniach – będące lustrzanym odbiciem poczynań właścicieli, zmieniających szkoleniowców niczym rękawiczki – wielu zalecało skupienie się na rozgrywkach ligowych, wróżąc jednocześnie problemy z utrzymaniem się w elicie. Watford podążył jednak swoją drogą i nie dość, że długo liczył się w rywalizacji o prawo do zaprezentowania się na Starym Kontynencie, to w dodatku dotarł do finału FA Cup.

Pierwszym architektem tego sukcesu jest Javi Gracia, który zyskał zaufanie rodziny Pozzo i stał się najdłużej pracującym menedżerem klubu od 2013 roku. Hiszpan dobrze odnalazł się w zastanym chaosie, a formując zespół na swoją modłę zaprowadził w nim porządek. Oddzielił ziarna od plew, zaprojektował i wprowadził w życie nowy system taktyczny, młodszym piłkarzom pomógł się rozwinąć, a starszym udowodnił, że na progres nigdy nie jest zbyt późno.

Od dawna wie to natomiast Troy Deeney, który jest nie tylko drugim architektem osiągnięcia Szerszeni, ale też kapitanem i grającą legendą ekipy z hrabstwa Hertfordshire. W doliczonym czasie półfinałowej potyczki z Wolverhampton Wanderers, Anglik wykorzystał rzut karny i przedłużając nadzieję swojej drużyny na awans do wielkiego finału, znalazł się na ustach całego kraju. Dokonał czegoś, o czym jeszcze kilka lat temu nawet nie ważył się marzyć, albowiem jego życie przypomina raczej thriller z elementami kryminału, aniżeli baśniową opowieść dla dzieci.

Troy przyszedł na świat w Birmingham, gdzie wraz z piątką rodzeństwa dorastał pod okiem pracującej na trzy zmiany matki. Biologiczny ojciec, lub jak określa go syn – dawca spermy, opuścił rodzinę zanim obecny piłkarz Watfordu wydał z siebie pierwszy dźwięk, natomiast Paul Anthony Burke, z którym związała się Emma Deeney, zajmował się handlem narkotykami. Częściej niż w domu przebywał jednak w zakładzie karnym, co ukrywał przed dziećmi pod pretekstem wyjazdów delegacyjnych lub wakacyjnych podróży. Mimo to, napastnik Szerszeni przyznaje, iż ojczym był jego bohaterem, a ponadto wpoił mu ważne wartości, jak odpowiedzialność czy szacunek.

Z uwagi na środowisko, w którym mieszkał, Deeney nie miał przed sobą specjalnie obiecujących perspektyw, lecz za wszelką cenę nie chciał podążyć śladem przybranego ojca. Postawił więc na sport i już w wieku piętnastu lat bliski był podpisania kontraktu z Aston Villą, która zaprosiła go na testy. Chłopak pokpił jednak sprawę i pojawił się zaledwie w trakcie jednego z czterech dni próbnych, zniechęcając do siebie działaczy The Villans. Rok później rzucił szkołę, by pracować jako murarz i występować w lokalnym Chelmsley Town.

Nie był to dobry okres w życiu Troya. Po latach przyznał, iż bywały tygodnie, w których codziennie spożywał alkohol w celu zapomnienia o swoich problemach i ucieknięcia przed trapiącymi go obawami. Znamienne, że w spotkaniu, w którym zdobył siedem bramek, a w którym wypatrzył go skaut Walsall, grał będąc nietrzeźwym. Co więcej, mało brakowało, a po raz kolejny straciłby szansę przejścia na zawodowstwo, lecz jego trener wyciągnął go z łóżka, opłacił taksówkę i wysłał do centrum kraju, gdzie piłkarz przeszedł testy i związał się z The Saddlers.

Po powrocie z wypożyczenia do Halesowen Town, Deeney strzelił swojego pierwszego gola w profesjonalnej karierze, ale wcale nie okazało się to momentem przełomowym. Przez następne półtorej roku występował bowiem na pozycji prawoskrzydłowego, na której nie czuł się komfortowo, i dopiero objęcie zespołu przez Jimmy’ego Mullena, który dojrzał w zawodniku instynkt snajpera, ukazało pełnię potencjału Troya. W dwunastu występach na szpicy zdobył on dziewięć bramek, a niedługo potem podpisał nowy kontrakt. Najwyraźniej dało mu to poczucie stabilizacji, gdyż w rozgrywkach 2009/10 popisał się czternastoma trafieniami, dzięki którym został najlepszym strzelcem oraz zawodnikiem sezonu Walsall.

Drużyna z Bescot Stadium występowała wówczas w League One, co przestało satysfakcjonować obecnego zawodnika Szerszeni. Zapragnąwszy nowych wyzwań, złożył on żądanie transferowe, co nie uszło uwadze klubom Championship, w tym także Watfordu, który w sprowadzenie Anglika zainwestował 500 tysięcy funtów. Początek przygody Deeneya na Vicarage Road nie należał do udanych. W pierwszym sezonie znów grał na skrzydle, przez co w 40 występach tylko 3-krotnie wpisał się na listę strzelców, natomiast drugi zainaugurował na ławce rezerwowych. Zbawieniem po raz kolejny okazała się zmiana szkoleniowca – nowo przybyły Sean Dyche nie zamierzał marnować talentu Troya, który w roli napastnika zdobył dla Szerszeni najwięcej bramek w rozgrywkach 2011/12.

Kiedy na boisku zaczęło się układać, poza nim wszystko runęło niczym domek z kart. Stacey – partnerka Deeneya, z którą ten posiadał dziecko – miała dość trybu życia piłkarza, który poświęcał zbyt dużo czasu na imprezowanie z fałszywymi przyjaciółmi, ochoczo korzystającymi z jego hojności. Podczas gdy kobieta rozważała odejście, na Anglika spadł kolejny cios – jego ojczym zmagał się z nowotworem w zaawansowanym stadium. Przybrany syn, nie potrafiwszy poradzić sobie z diagnozą, zdecydował się utopić żal w alkoholu. Ten wieczór z “kolegami” zapamięta do końca życia.

Po wyjściu z baru, daleki od trzeźwości Troy usłyszał, iż ktoś zaatakował jego brata, więc bez chwili namysłu dołączył do bijatyki. Uderzał każdego, kogo napotkał na swojej drodze, włącznie ze studentem, który zainkasował kopnięcie w głowę i bezwiednie upadł na ziemię. – Ten człowiek mógł umrzeć, gdyż jestem bardzo silnym mężczyzną. Nie przemyślałem tego. Kiedy policjanci pokazali mi nagranie wideo, nie mogłem na to patrzeć – przyznał skazany na dziesięć miesięcy aresztu Deeney. Jego ofiara skończyła ze złamaną szczęką.

Trzy dni przed usłyszeniem wyroku, zawodnik Watfordu stracił ojczyma, który przegrał walkę z chorobą. Anglik był z nim na tyle mocno związany, iż poświęcił mu niemal całą rękę – jego prawe ramię zdobi podobizna Paula Anthony’ego Burke’a, wraz z datami jego narodzin i śmierci. Jedynym pocieszeniem w koszmarnej sytuacji, była dla Troya decyzja Stacey, która obiecała, iż nie opuści swojego partnera i będzie go wspierać.

Po niespełna trzech miesiącach pobytu za kratkami, Deeney został uwolniony w nagrodę za dobre sprawowanie. Jako że wstydził się swojego postępowania, postanowił zerwać z niechlubną przeszłością i stać się zupełnie innym człowiekiem. – Trafienie do zakładu karnego było najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mi się przydarzyła. Zanim do tego doszło, sądziłem, że picie z kolegami i płacenie za ich zabawę sprawia, iż jestem prawdziwym mężczyzną – zwierzał się po odzyskaniu wolności. Nie zamierzał dłużej funkcjonować w ten sposób, a przyjęcie powitalne, zorganizowane przez jego “przyjaciół”, tylko go rozsierdziło. – Po powrocie do domu, nie chciałem, by był w nim ktokolwiek poza moją partnerką oraz dzieckiem. Mówiąc szczerze, byłem zakłopotany. Byłem zawstydzony. Wracałem po pobycie w areszcie, a nie po wygraniu ligi. To nie był czas na świętowanie – wyznał po latach.

W znalezieniu się na właściwych torach pomógł mu, rzecz jasna, futbol oraz psycholog, który wpoił mu umiejętność oddzielania sportowej złości od emocji w życiu prywatnym. Troy już kilka tygodni po opuszczeniu zakładu karnego wrócił na boisko i mimo, że jego nogę okalała opaska, umożliwiająca policji monitorowanie zachowania, zdobył bramkę, dającą Watfordowi zwycięstwo z Huddersfield. Pół roku później klub przedłużył z nim kontrakt.

Deeney zakończył sezon z dwudziestoma trafieniami, które doprowadziły Szerszenie do finału play-offów na Wembley, lecz nie dały upragnionego awansu do Premier League. W kolejnych rozgrywkach nie było lepiej, ale Troy nie przestawał strzelać. Pozwoliło mu to na zanotowanie premierowego hat-tricka w karierze oraz stanie się pierwszym piłkarzem klubu z Vicarage Road od 1983 roku, który w dwóch kampaniach z rzędu zdobywał minimum dwadzieścia bramek. W uznaniu za swoje osiągnięcia mógł cieszyć się tytułem Zawodnika Sezonu w Watfordzie.

Kiedy Manuel Almunia zakończył karierę, Giuseppe Sannino – szkoleniowiec drużyny z hrabstwa Hertfordshire – powierzył angielskiemu napastnikowi opaskę kapitańską. Ta natchnęła go do kolejnych dwudziestu goli, które tym razem zaowocowały awansem Szerszeni do ekstraklasy. Zespół z Vicarage Road wracał do elity po dziewięciu latach, Deeney wchodził do niej po raz pierwszy.

Zanim zaliczył swoje premierowe trafienie na poziomie Premier League, dwukrotnie odrzucił możliwość reprezentowania Jamajki. Choć początkowo sądził, iż może bronić barw Irlandii Północnej (ostatecznie uniemożliwił mu to brak jakichkolwiek przodków, związanych z tym krajem), ówcześnie marzył o grze z trzema lwami na piersi. Do tego nigdy jednak nie doszło, selekcjonerzy nie byli entuzjastami talentu Troya.

Ten zaskakująco dobrze poczynał sobie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W listopadzie i grudniu 2015 roku zanotował serię czterech meczów ze zdobyczą bramkową na koncie, skarcił defensywy między innymi Manchesteru United oraz Chelsea, a wypracowanie 21 goli dla drużyny wydatnie pomogło jej w utrzymaniu się w elicie. Deeney świetnie rozumiał się z Odionem Ighalo, lecz w odróżnieniu od Nigeryjczyka, który skusił się na ofertę z ligi chińskiej, kapitan Szerszeni przedłużył swój kontrakt z klubem. Pod względem zarobków nie mógł równać się z zawodnikami, uprawiającymi futbol na kontynencie azjatyckim czy też w Stanach Zjednoczonych, lecz zaskarbił sobie uwielbienie kibiców oraz zaufanie właścicieli Watfordu.

Podczas gdy ci żonglowali trenerami, Troy zapewniał drużynie jakość na boisku. W kolejnych dwóch rozgrywkach należał do najlepszych strzelców zespołu, który bez większych ambicji wegetował w angielskiej ekstraklasie. To zmieniło się dopiero wraz z zatrudnieniem Javiego Gracii, który po niemrawym początku pracy, w obecnym sezonie nadał ekipie z Vicarage Road nowe, lepsze oblicze.

Troy Deeney nadal jest jej liderem, kapitanem, postacią wiodąca, wreszcie legendą. W przeszłości doświadczył wielu przykrych i trudnych chwil, znalazł się na zakręcie, a od stoczenia się w przepaść dzieliło go zaledwie kilka kroków. Wyciągnął jednak wnioski, które pozwoliły mu na zmianę podejścia do otaczającego go świata i stanie się lepszym człowiekiem. Dziś może zdobyć swoje pierwsze trofeum w piłkarskiej karierze i wejść na kolejny, tym razem sportowy, szczyt. Pierwszy ma już dawno za sobą – uporządkowanie spraw poza boiskiem i wyjście na życiową prostą było jego osobistym Mount Everest.

Serdecznie zapraszam na mój fanpage, na którym publikuję moje opinie, spostrzeżenia oraz przemyślenia związane z piłkarskim światem.

Jeśli spodobała Ci się wrzutka, zaobserwuj #zycienaokraglo
Dzięki!

#sport #mecz #pilkanozna #premierleague #watford #facup #zycienaokraglo

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.