wtorek – liga mistrzów środa…

wtorek – liga mistrzów środa – liga mistrzów czwartek – liga europy piątek – pierwsze treningi f1 sobota – kwalifikacje niedziela – wyścig aby do wtorku ( ಠ_ಠ) #poniedzialek #bluemonday #pilkanozna #f1 #sport Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

wtorek – liga mistrzów środa – liga mistrzów czwartek – liga europy piątek – pierwsze treningi f1 sobota – kwalifikacje niedziela – wyścig aby do wtorku ( ಠ_ಠ) #poniedzialek #bluemonday #pilkanozna #f1 #sport Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

Pamiętam jak oglądałem jakieś…

Pamiętam jak oglądałem jakieś 15 lat temu jak wymiatał w Valencii. Patrzę, a chłop w wyjściowej jedenastce z Atl. Madrid, w lipcu 40-tka mu stuknie, szacuneczek! #mecz #laliga #sport Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

Pamiętam jak oglądałem jakieś 15 lat temu jak wymiatał w Valencii. Patrzę, a chłop w wyjściowej jedenastce z Atl. Madrid, w lipcu 40-tka mu stuknie, szacuneczek! #mecz #laliga #sport Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

104 302 + 336 = 104 638 Taki…

104 302 + 336 = 104 638 Taki jestem sprytny że już od wtorku sprawdzałem windy.com i ustaliłem sobie trasę z wiatrem w plecki. Miało wiać z południa, a najdalszym na południe od Wrocławia i również prostym w dotarciu miejscem było Międzylesie, więc stamtąd ruszyłem w swoją wojaż. Byłem po 4 nockach więc już się wprawiłem w niespanie i dało to swoje efekty, bo śpiący zrobiłem się dopiero w pociągu powrotnym. Plan był taki żeby w każdym mieście przez które będę przejeżdżał sfotografować ratusz, albo jak takiego nie będzie to inny charakterystyczny zabytek. Miasta w których to zrobiłem to była Bystrzyca K., Kłodzko, Ząbkowice, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Jawor, Złotoryja i Szprotawa. Długo wahałem się też jaką drogę wybrać by wydostać się z Kotliny Kłodzkiej, aż w końcu wybrałem najtrudniejszy wariant – przez przełęcz Łaszczową bo tam najwięcej kwadratów mogłem nałapać. Przez Egipskie ciemności podjazd ten okazał się nie taki straszny, ale zjazd był już słaby bo ujeby że hej! Do Jawora jechało mi się bardzo przyjemnie, było dużo zmarszczek, nie nudziłem się, jedyny minus to że po każdym zatrzymaniu, czy to na zdjęcie, siku czy papu ciężko było mi się rozgrzać i marzłem niemiłosiernie. Za Jaworem było już mroźnie, do tego zaczęły się Złotoryjskie ujeby, w Męcince wytrzepało mnie okrutnie. Do tego asfalt mokry jak po burzy, w Złotoryji nawet były kałuże po rosie. Dodając do tego jakieś 2-4 stopnie na plusie i zimną wodę w bukłaku, nie trudno się domyśleć że z nosa ciekło mi jak z kranu. W Iwinach dniało, pojawił się pierwszy kryzys, ale jakoś udało mi się dowieść tyłek do Szprotawy. Tam byłem koło 8 rano i od tego czasu chęci opuściły mnie już prawie całkowicie. Ledwo doturlał Czytaj dalej...

104 302 + 336 = 104 638 Taki jestem sprytny że już od wtorku sprawdzałem windy.com i ustaliłem sobie trasę z wiatrem w plecki. Miało wiać z południa, a najdalszym na południe od Wrocławia i również prostym w dotarciu miejscem było Międzylesie, więc stamtąd ruszyłem w swoją wojaż. Byłem po 4 nockach więc już się wprawiłem w niespanie i dało to swoje efekty, bo śpiący zrobiłem się dopiero w pociągu powrotnym. Plan był taki żeby w każdym mieście przez które będę przejeżdżał sfotografować ratusz, albo jak takiego nie będzie to inny charakterystyczny zabytek. Miasta w których to zrobiłem to była Bystrzyca K., Kłodzko, Ząbkowice, Dzierżoniów, Świdnica, Strzegom, Jawor, Złotoryja i Szprotawa. Długo wahałem się też jaką drogę wybrać by wydostać się z Kotliny Kłodzkiej, aż w końcu wybrałem najtrudniejszy wariant – przez przełęcz Łaszczową bo tam najwięcej kwadratów mogłem nałapać. Przez Egipskie ciemności podjazd ten okazał się nie taki straszny, ale zjazd był już słaby bo ujeby że hej! Do Jawora jechało mi się bardzo przyjemnie, było dużo zmarszczek, nie nudziłem się, jedyny minus to że po każdym zatrzymaniu, czy to na zdjęcie, siku czy papu ciężko było mi się rozgrzać i marzłem niemiłosiernie. Za Jaworem było już mroźnie, do tego zaczęły się Złotoryjskie ujeby, w Męcince wytrzepało mnie okrutnie. Do tego asfalt mokry jak po burzy, w Złotoryji nawet były kałuże po rosie. Dodając do tego jakieś 2-4 stopnie na plusie i zimną wodę w bukłaku, nie trudno się domyśleć że z nosa ciekło mi jak z kranu. W Iwinach dniało, pojawił się pierwszy kryzys, ale jakoś udało mi się dowieść tyłek do Szprotawy. Tam byłem koło 8 rano i od tego czasu chęci opuściły mnie już prawie całkowicie. Ledwo doturlał Czytaj dalej...