Jeszcze więcej NAPRAWDĘ…

Jeszcze więcej NAPRAWDĘ zapomnianych, utalentowanych kierowców F1 #abcf1 zapraszam do obserwowania

Wczoraj opowiedziałem wam o pięciu naprawdę zapomnianych kierowcach w historii Formuły 1. Oczywiście ilość nieznanych talentów Formuły 1 nie zamyka się tylko na tej liście. Królowa motosportu gościła wiele ciekawych nazwisk, które miały potencjał zabłysnąć, dlatego zapraszam na kolejną kompilację kierowców wartych pamiętania.

Jeżeli ktoś chcę przeczytać w wersji blogowej, proszę bardzo :3

Jo Bonnier- Szwedzki kierowca, który w Formule 1 rywalizował na przestrzeni aż szesnastu sezonów. To jest bardzo dobry wynik jak na kierowcę wczesnych lat ścigania (zaczynał w latach 50, kończył w 70), który już sam z siebie mówi o możliwościach tego zawodnika. Poza wygraniem Grand Prix Holandii w 1959 roku jego rezultaty „na papierze” nie były aż tak imponujące. Trzeba jednak pamiętać, ze rywalizował przeważnie gorszymi maszynami. One paozwalały mu na częste zajmowane punktowanych pozycji. Wtedy punktowano zaledwie sześć najlepszych miejsc, w przeciwieństwie do dzisiejszych dziesięciu, co jest dowodem na to, że był w stanie regularnie, nie najlepszymi maszynami, zdobywał wysokie pozycje.

Popis swoich możliwości dał także w wyścigach niezaliczanych do klasyfikacji generalnej. Zajął tam dwadzieścia miejsc na podium. O ironio, bez żadnej wygranej (w oficjalnych statystykach jedna wygrana i żadnego innego podium). Był jednym z założycieli Grand Prix Drivers’ Association, czyli stowarzyszenia kierowców Formuły 1, dbającego głównie o bezpieczeństwo kierowców.

Didier Pironi- Krótka kariera, ale naprawdę udana. Trzy wygrane, trzynaście miejsc na podium, bardzo często na punktowanych pozycjach. Niestety doznał tragicznego wypadku podczas Grand Prix Niemiec w 1982 roku, gdzie trwale uszkodził swoje nogi i nie mógł rywalizować na poziomie Formuły 1. Gdyby nie ten wypadek, to najprawdopodobniej zdobyłby Mistrzostwo Świata w tamtym sezonie. Warto podkreślić, jak bardzo był bliski tego tytułu. Choć w pięciu ostatnich wyścigach sezonu nie rywalizował, to zdobyte punkty zapewniły mu pozycję wicemistrza.

Rene Arnoux- Na tle wielkich talentów lat 80tych jego nazwisko w przestrzeni publicznej zniknęło gdzieś w tle. To trochę dziwnie, bo przecież wygrał aż siedem wyścigów w czasach, gdzie obok ścigali się Piquet, Prost, Senna czy Mansell. Niestety jego karierę zaprzepaściło to, że chciał więcej osiągnąć, ale nie był w stanie. Gdzie inni kierowcy by się cieszyli z reprezentowania Ferrari, to francuski kierowca był niezadowolony z faktu nieposiadania najlepszej maszyny w tamtym okresie. Walka o podium go nie interesowała, więc rozstał się ze Scuderią i ostatnie lata spędził w Ligerze, gdzie już nigdy na przysłowiowych stopniach nie stanął.

Stefan Johansson- Odejście Rene Arnoux z Scuderii Ferrari dało innemu kierowcy szansę zabłyśnięcia. W trzy sezony 1985-1987 aż jedenastokrotnie stawał na podium i był bardzo bliski wygrana jednego z wyścigów z San Marino. Nie udało się to tylko i wyłącznie z przyczyn technicznych. Dobre rezultaty bez zwycięstw nie przekonały jednak topowych zespołów do zakontraktowania szwedzkiego kierowcy. Potencjał miał spory, gdyż trzykrotnie (w swojej klasie) wygrywał wyścig Le Mans, a później zdobył kilka podiów w serii Indycar.

Maurice Trintignant– Francuz z dobrymi rezultatami w Le Mans, zwycięzca dwóch wyścigów Formuły 1 w Monako. Wygrywał wiele wyścigów niezaliczanych do klasyfikacji pucharu świata i generalnie był znaną osobistością, gdzie powszechnie było wiadomo o jego konkurencyjności na tle rywali. Wraz z Jeanem Behra i Peterem Collinsem zaliczają się (w mojej opinii) do trzech najbardziej zapomnianych kierowców lat pięćdziesiątych.

Thierry Boutsen – Kolejny przykryty sławą wielu innych kierowców Formuły 1. Zaczynał swoją przygodę w zespole Arrowa, gdzie spisywał się bardzo dobrze. Posiadając niekonkurencyjny bolid, był w stanie kilkukrotnie kończył wyścig na punktowanej pozycji, a nawet jedno podium, gdzie to w Grand Prix San Marino w 1985 roku zdobył drugie miejsce. Jeżeli nie zdobywał punktów, to często kończył wyścig tuż za punktowanymi pozycjami, co też jest warte uwagi przy tak słabych osiągach jego bolidu i obszernej stawce. Dobre rezultaty sprawiły, że dostał szansę od zespołów Benettona i Williamsa. Zwyciężył wtedy w trzech wyścigach i czternastokrotnie stawał na podium. Zdobył też jedno Pole Position.

Peter Collins – Na ilość wyścigów, w których wziął udział, jego rezultaty wygląda bardzo dobre. Początków nie miał udanych, bo w latach 1952-1955 ścigał się w prywatnych, bardzo słabych maszynach, gdzie nie zdobył żadnego punktu. Los się do niego uśmiechnął w 1956 roku, kiedy został kierowcą Scuderii Ferrari. Reprezentował wtedy barwy czerwonych przez trzy lata. Rezultaty z tego okresu to trzy wygrane i dziewięć miejsc na podium na przestrzeni zaledwie dwudziestu wyścigów. Niestety śmiertelny wypadek w 1958 roku na Nurburgringu zakończył jego sukcesy dla włoskiej stajni.

Miał szansę osiągnąć wiele, gdyby nie przedwczesny koniec żywota. Pamiętajmy, że swoje rezultaty w Ferrari zdobywał w okresie, kiedy obok niego rywalizowali tacy kierowcy jak Fangio, Moss, Behra i inni. Mimo to posiadając konkurencyjną maszyną stawał na podium w prawie co drugim wyścigu. Na dodatek zakończył sezon 1956 na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej, tracąc zaledwie kilka punktów do tytułu mistrzowskiego.

Dla tych, co nie widzieli poprzedniej części, to zapraszam tutaj: https://abcf1world.wordpress.com/2021/07/08/pieciu-naprawde-zapomnianych-utalentowanych-kierowcow-formuly-1/

#abcf1 #f1 #formula1 #sport #motoryzacja #historia #gruparatowaniapoziomu

Powered by WPeMatico

Komentarze są wyłączone.