767 775 + 84 = 767…

767 775 + 84 = 767 859 Szaro, buro i ponuro, nawet żółte okulary nie wiele dały. Do tego wiatr 50% w japę. No cóż listopad, pojechane. #rowerowyrownik #rower #sport #trening #rowerowetrojmiasto #wahoo #wahooligan #gravel #ridley #wykopridleyclub Skrypt | Statystyki Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

767 775 + 84 = 767 859 Szaro, buro i ponuro, nawet żółte okulary nie wiele dały. Do tego wiatr 50% w japę. No cóż listopad, pojechane. #rowerowyrownik #rower #sport #trening #rowerowetrojmiasto #wahoo #wahooligan #gravel #ridley #wykopridleyclub Skrypt | Statystyki Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

Samotny Kulczyk na swoim…

Samotny Kulczyk na swoim jachcie rozglądający się za nieistniejącym talentem Kubicy, wypływawszy na suchego przestwór oceanu.. #kubica #f1 #sport #heheszki Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

Samotny Kulczyk na swoim jachcie rozglądający się za nieistniejącym talentem Kubicy, wypływawszy na suchego przestwór oceanu.. #kubica #f1 #sport #heheszki Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

#bukmacherka #sport…

#bukmacherka #sport Wykupiłem sobie z kumplem na pół abonament miesięczny na typy, nie pytajcie gdzie,bo będzie, że chcę zareklamować. Od wczoraj jesteśmy 490 zł na plus. Jak jest ktoś ciekawy rozrachunku jak to wyjdzie miesięcznie to zaplusujcie zawołam. Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

#bukmacherka #sport Wykupiłem sobie z kumplem na pół abonament miesięczny na typy, nie pytajcie gdzie,bo będzie, że chcę zareklamować. Od wczoraj jesteśmy 490 zł na plus. Jak jest ktoś ciekawy rozrachunku jak to wyjdzie miesięcznie to zaplusujcie zawołam. Powered by WPeMatico Czytaj dalej...

No i po imprezie GEZNO Moje…

No i po imprezie GEZNO Moje dzieci zrobiły 29 km w dwa dni. W drugim dniu nie zrobili 9 latek padł. #polska to piękny kraj. Bedzie w trzecim komentarzu na ten temat. Przygotowanie dla tagu #bieganie Od dwoch miesięcy spokojne kręciłem km plus raz w tygodniu godzinne podbiegi. Do tego zejście z masą ciała. W październiku w kazda niedzielę +-półmaraton na spokojnie. Poniedziałek 10+km bieganie. W środę podbiegi. Czwartek 10 km biegania. Dzień przed startem tona makaron plus ciasto bita śmietana. Wczoraj dzien pierwszy 32.5 km 1300 przewyższenia czas 5:30 Rano kanapka z dżemem i serem. Start jest zimno. Baton żel co godzinę. Okazuje się ze czekolada twarda jak cholera. DOBRZE że miałem kieszenie w spodniach. Do czwartej godziny jestem jak maszyna. Czas 5 h godzin w zasięgu ręki. Ale po czwartej godzinie zaczyna się chrzanić. Batony nie wchoda. Wyciągam kanapkę z serem ale no nie daje rady włożyć do ust. Coś tam miele w ustach żeby nie dojść do ściany. Partner daje mi innego batona. Nic z tego. Jeszcze jeden żel i jakoś dochodzimy do mety. Zaczyna dokuczać paznokieć (o reszcie nie pisze) O dziwo nie jeste źle z czasem. Próbuje zjeść makaron i rosół ale średnio mi sie chce. Wieczorem ognisko i kielbasa. Jem jedną ale też tak średnio. Dzień drugi. Rano jestem glodny. Mam w dupie co piszą w internecie i jem wszystko co daje restauracja czyli kanapki plus żurek. Start Najpierw handicap. Potem reszta czyl my 28,5 km 1200 przewyższenia Boli wszystko jak cholera ale jak słyszysz start to jedziesz z koksem. 5:30 miałem na początku mimo ze podgore. Potem w bloto szukamy punktu. I dalej asfaltem kolejne 2 km z tempem 5:30. I znowu w las. Zaczynają się schody. Zapomniałem o paznokciu. I zaczyna boleć. Między czasie zaczyna boleć pachwina w prawej nodze. Tab Czytaj dalej...

No i po imprezie GEZNO Moje dzieci zrobiły 29 km w dwa dni. W drugim dniu nie zrobili 9 latek padł. #polska to piękny kraj. Bedzie w trzecim komentarzu na ten temat. Przygotowanie dla tagu #bieganie Od dwoch miesięcy spokojne kręciłem km plus raz w tygodniu godzinne podbiegi. Do tego zejście z masą ciała. W październiku w kazda niedzielę +-półmaraton na spokojnie. Poniedziałek 10+km bieganie. W środę podbiegi. Czwartek 10 km biegania. Dzień przed startem tona makaron plus ciasto bita śmietana. Wczoraj dzien pierwszy 32.5 km 1300 przewyższenia czas 5:30 Rano kanapka z dżemem i serem. Start jest zimno. Baton żel co godzinę. Okazuje się ze czekolada twarda jak cholera. DOBRZE że miałem kieszenie w spodniach. Do czwartej godziny jestem jak maszyna. Czas 5 h godzin w zasięgu ręki. Ale po czwartej godzinie zaczyna się chrzanić. Batony nie wchoda. Wyciągam kanapkę z serem ale no nie daje rady włożyć do ust. Coś tam miele w ustach żeby nie dojść do ściany. Partner daje mi innego batona. Nic z tego. Jeszcze jeden żel i jakoś dochodzimy do mety. Zaczyna dokuczać paznokieć (o reszcie nie pisze) O dziwo nie jeste źle z czasem. Próbuje zjeść makaron i rosół ale średnio mi sie chce. Wieczorem ognisko i kielbasa. Jem jedną ale też tak średnio. Dzień drugi. Rano jestem glodny. Mam w dupie co piszą w internecie i jem wszystko co daje restauracja czyli kanapki plus żurek. Start Najpierw handicap. Potem reszta czyl my 28,5 km 1200 przewyższenia Boli wszystko jak cholera ale jak słyszysz start to jedziesz z koksem. 5:30 miałem na początku mimo ze podgore. Potem w bloto szukamy punktu. I dalej asfaltem kolejne 2 km z tempem 5:30. I znowu w las. Zaczynają się schody. Zapomniałem o paznokciu. I zaczyna boleć. Między czasie zaczyna boleć pachwina w prawej nodze. Tab Czytaj dalej...